Dni mijały jej nieubłaganie wolno, ślub zbliżał się
wielkimi krokami, a ona była w jednej, wielkiej, czarnej kropce. Gdyby tylko
Sergio dał jej do zrozumienia, że jednak coś do niej czuje, to była nawet w
stanie zostawić wszystko i rzucić mu się w ramiona, jednak tak nie było, on
najwidoczniej zaczynał układać sobie życie z młodą dziennikarką. Sama nie wiedziała,
co ma czuć, rozgoryczenie czy ulgę, smutek czy radość, rozpacz czy może jednak
poczucie, że teraz to na pewno już dojdzie do planowanego ślubu, że wreszcie od
nowa poświęci się miłości do Juana. Jednak, czy tego właśnie chciała? Z dnia na
dzień wydawało się jej, że uczucie, którym darzy mężczyznę, któremu oddała
swoją rękę diametralnie słabnie, staje się jak mikroskopijna bakteria, która w
czasie choroby atakuje nasz organizm, że wcale go już nie ma.
Nagle usłyszała donośne pukanie do drzwi frontowych, ruszyła
w ich stronę, żeby sprawdzić, kto stoi po ich drugiej stronie.
-Sergio? Co Ty tu robisz?- zdziwiła się widząc go.
-No cześć, przyszedłem Cię odwiedzić, nie odzywałaś się
wcale, a poza tym z tego co pamiętam, miałem Ci pomóc w wyborze sukienki.-
uśmiechnął się słodko.
-A tak, tak. Wybacz, zapomniałam, tyle się teraz dzieje, że
kompletnie wypadło mi to z głowy.-zaśmiała się nerwowo.- Wejdź.
-Jak można zapomnieć o sukience ślubnej? Przecież to
najważniejsza rzecz w ciągu przygotowań weselnych.- zaśmiał się wchodząc do
salonu.
-No widzisz, widocznie można.- wytknęła język.- Napijesz się
czegoś?
-Nie dziękuję.- poklepał miejsce obok siebie.- Stało się coś
Espe? Jakaś blada jesteś.
-Wszystko w porządku.- usiadła obok niego.- To pewnie ze
zmęczenia. Ostatnio prawie w ogóle nie sypiam, wszystko jest na mojej głowie,
Juan wcale mi nie pomaga w przygotowaniach.
-Ano tak, można było się tego po nim spodziewać, zawsze jak
było coś do przygotowania, mój kochany braciszek zwijał żagle i umywał ręce od
roboty, ale nie martw się, ja Ci pomogę, nie zostawię Cię samej z tym
wszystkim.
-Sergio nie musisz, masz wiele swoich spraw na głowie, nie
możesz jeszcze brać na siebie przygotowań związanych z weselem moim i Juana, to
on powinien się tym zainteresować, a nie Ty.
-Jak widać jego w ogóle to nie interesuje, przyjdzie sobie
na gotowe, cały on. A poza tym nie miałbym serca zostawić Cię samą z tym
wszystkim, już nie sypiasz po nocach, a co będzie przed samym ślubem?
Marniejesz w oczach, Ty w ogóle coś jesz?
-To nie jest odpowiedni moment na rozmowy o tym, czy coś jem
czy nie.- wstała.- Teraz najważniejszy jest ślub.
-Co to za ślub? Kosztem Twojego zdrowia? Proszę Cię Espe,
martwię się o Ciebie, nie chcę żebyś wylądowała w szpitalu.
-Wszystko jest dobrze, nie musisz się o mnie martwić.-
wymusiła uśmiech.
-Nie wydaje mi się, żeby było dobrze, nie jesteś tą samą
dziewczyną, którą poznałem kilka lat temu, co się dzieje? Mi możesz wszystko
powiedzieć.
-Kocham Cię idioto, to
się dzieje! Nie sypiam, bo cały czas myślę o Tobie, co robisz w danym momencie,
czy jesteś z kimś, wyobrażam sobie ten Twój słodki uśmiech. Sergio, ja się w
Tobie zakochałam! Rozumiesz? Nie kocham Juana, kocham Ciebie, całym sercem!
Jeszcze nikogo nie darzyłam tak silnym uczuciem, nawet Twojego brata, nawet nie
potrafię tego opisać. Ale wiem, że jesteś dla mnie najważniejszy.- przeszło
jej przez myśl, tak bardzo chciała mu to powiedzieć.- Nic się nie dzieje,
Sergio.- odeszła od niego.
-Espe…- szepnął.- Dlaczego mnie unikasz?
-Nie unikam Cię, wydaje Ci się.- odwróciła się w jego
stronę.
-Espe, ja Cię…- ujął jej twarz w dłonie.
-Co się tu dzieje?!- do pokoju wszedł Juan.
-Nic.- Espe odskoczyła od Sergio.
-Przecież widzę!
-To źle widzisz, rozmawiamy nic więcej.- odpowiedział
Sergio.
-Uważasz mnie za idiotę?! Widzę jak ślinisz się na widok Espe!
Masz swoją lalunie gnojku i zajmij się nią a od mojej narzeczonej wara!-
warknął.
-Zainwestuj w okulary, może wtedy wzrok Ci się poprawi! Czy
Ty jesteś aż tak ślepy, czy głupi?! Masz śliczną narzeczoną, która wylewa
siódme poty, by przygotować ten wasz cholerny ślub, a Ty w najlepsze zabawiasz
się w klubie! Ogarnij się człowieku!
-Chuj Ci do tego co ja robię, zajmij się sobą, braciszku!
-No tak, cały Ty! Najlepiej umyć ręce od pracy i przyjść
sobie na gotowe! Czy Ty chociaż raz pomyślałeś o Espe?!
-Nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć! Idź posuń swoją
dziennikarkę, może wtedy Ci się humor poprawi!
-Jesteś skończonym idiotą!
-Mam w dupie Twoje zdanie! A i jeszcze jedno, radzę Ci się
odwalić od Espe, bo jak nie to gorzko tego pożałujesz!
-Grozisz mi?! Będę się spotykał z kim chce i kiedy chcę, a
Tobie nic do tego!
-Ty!- wskazał na brata.- A może Ty się w niej zakochałeś!
-Tobie to już całkowicie na ten łeb jebło. Słyszysz sam
siebie?!- zaśmiał się nerwowo.- A nawet jeśli coś do niej czuję, to co?!
Zabijesz mnie?
-Jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz, albo dotkniesz, to
już po Tobie, słyszysz?! Zniszczę Ciebie i tą Twoją karierę!- warknął.
-Zamknijcie się do cholery!- krzyknęła Espe.- Zachowujecie
się jak para rozwydrzonych bachorów! Zastanówcie się trochę nad swoim
zachowaniem, mam was dość oby dwóch, dlatego będę wdzięczna, jak opuścicie moje
mieszkanie natychmiast!
-Espe, skarbie.- podszedł do niej Juan.
-Wyjdź stąd nie mam ochoty na Ciebie patrzeć, nie poznaję
Cię.- machnęła ręką.
-Zadowolony jesteś, gnojku?!- zwrócił się w stronę Sergio.
-Tak i to bardzo.- uśmiechnął się nonszalancko.
-Jeb się!- warknął Juan i wyszedł z mieszkania młodej
hiszpanki.
-Espe, przepraszam Cię za tą całą sytuację.- zaczął Ramos.
-Sergio, nie musisz mnie przepraszać, ale więcej razy nie
chcę być świadkiem waszej kłótni, nie mam ochoty wysłuchiwać jak na siebie
najeżdżacie.
-Dobrze, to już więcej razy się nie powtórzy, obiecuję Ci.
-Nie obraź się, ale chciałabym teraz zostać sama.
-Rozumiem, już się zmywam, ale jakbyś potrzebowała mojej
pomocy, to wiesz gdzie mnie szukać.- ucałował jej policzek i opuścił mieszkanie.
Naprawdę miała już tego wszystkiego po dziurki w nosie,
męczyło ją wszystko i wszyscy dookoła, jedyne czego w tym momencie najbardziej
pragnęła, to odpoczynek, odpoczynek od tych przygotowań, stresu i co
najważniejsze od Juana. Ta cała kłótnia, która miała miejsce kilka sekund temu
dała jej bardzo wiele do zrozumienia, wiedziała już, że nie chce łączyć swojej
przyszłości z człowiekiem, który z dnia na dzień stawał się coraz bardziej obcą
jej osobą. Fakt faktem, kochała go, ale to nie było już to samo, było to coś w
rodzaju uczucia z przyzwyczajenia. Czasem chciała się z nim rozstać, ale bała
się, bała się zostać sama, bez opieki, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa. Mimo,
że Juan nie dawał jej tego w takim stopniu, w jaki tego potrzebowała, to był, był
przy niej w trudnych chwilach, czuła jego obecność, która na swój sposób ją
podbudowywała. Czy z Sergio miała szansę czuć to samo? Tak i zapewne w większym
stopniu, wiedziała że przy nim odnalazłaby wewnętrzny spokój, czuła by się
nadmiar bezpiecznie. Łączyła ich silna więź, której nikt nie był w stanie
zerwać, nawet Juan. Była przekonana, że nigdy jej nie opuści i zawsze, mimo
wszystko będzie przy niej, nie ważne czy jako przyjaciel, czy mężczyzna z
którym ułoży sobie życie, ważne że będzie.
Jej uwagę przykuło jedno zadnie, którego Sergio nie zdążył
dopowiedzieć do końca, zapewne nigdy się już nie dowie co miał w tamtym
momencie na myśli młody piłkarz.
W salonie rozbrzmiał
głośny dźwięk jej telefonu, podeszła do niego, by odczytać znajdującą się na
nim wiadomość.
Kiedyś dokończymy tą
rozmowę. Przepraszam raz jeszcze, nie powinienem dać się mu sprowokować, to się
więcej razy nie powtórzy. A teraz dobranoc i kolorowych snów księżniczko.
Całuję Sergio.
Jedna wiadomość, a wywróciła jej życie do góry nogami.-
Zależy mu, naprawdę mu zależy.- przeszło jej przez myśl.
Chciała aby był teraz przy niej, by usiadł, przytulił ją
mocno i powiedział, że już zawsze będzie przy niej, chciała poczuć zapach jego
perfum, jego oddech, dotyk, bliskość. Niby nic, ale dla niej to bardzo wiele,
marzenia które nigdy nie zostaną spełnione, pozostaną tylko w jej wyobraźni.
___________________________________________
Jestem z kolejnym
rozdziałem i mam nadzieję, że choć trochę Wam się spodoba.
Ps. Byłam zmuszona przenieść
bloga ze względu na problemy z Onetem. ;/